Aktualności
Droga przez mękę z Polski na Słowację: Jeszcze długo bez dróg ekspresowych
23.08.2016
Jeszcze długo nie będzie trasy pozwalającej na szybką podróż samochodem między Polską a Słowacją.
Budowa dróg ekspresowych łączących nasz kraj ze Słowacją to sprawa, na którą oprócz kierowców liczą także trójmiejskie porty, zainteresowane ładunkami ze Słowacji i z Węgier. Plany te mogą jednak nie dojść do skutku ze względu na brak środków. Pierwszą ofiarą cięć będą połączenia z Polską. Mimo że połączenie infrastruktury drogowej na trasach Północ–Południe jest oficjalnie promowane przez UE i Grupę Wyszehradzką.

Niepewne środki unijne

Poprzedni rząd Roberta Ficy osiągnął spory postęp. W kadencji 2012–2016 zbudowano 121 km autostrad i 191 km dróg ekspresowych. Jak jednak informuje „Pravda”, z funduszy europejskich na lata 2014–2020 powstanie jeszcze tylko 127 km autostrad i dróg ekspresowych. Na kolejne 1162 km, których brakuje do dokończenia planowanej bazowej sieci drogowej, nie ma pieniędzy.

Dalsza przyszłość inwestycji drogowych zależy od tego, czy po 2020 r. kraj nadal będzie korzystać z unijnego Funduszu Spójności. Jeżeli PKB nadal będzie rosnąć w tempie 3–4 proc. rocznie, może się okazać, że w 2020 r. wszystkie regiony przekroczą poziom 75 proc. średniej unijnej. Na razie wskaźnik ten przekracza kraj bratysławski, co oznacza, że ma on ograniczony dostęp do unijnych środków na rozwój sieci drogowej. Na przeszkodzie dalszym inwestycjom stoi także ambitny cel nowego rządu, by od 2019 r. osiągać nadwyżki budżetowe. Konsolidując finanse, najłatwiej będzie ciąć wydatki inwestycyjne, zwłaszcza na połączenia z peryferyjnymi sąsiadami, a za takich uchodzą Polska i Ukraina.

Absolutnym priorytetem każdego rządu było i jest dokończenie autostrady D1 Bratysława–Koszyce, stanowiącej wraz z sąsiednią magistralą kolejową główną oś transportową Słowacji. Obecnie gotowa jest cała trasa między Bratysławą a Żyliną i większość odcinków między Żyliną a Koszycami. Trwają prace budowlane i przygotowania do budowy kilku tuneli, które stanowią najtrudniejszy i najdroższy odcinek trasy. Dokończenie D1 do końca własnej kadencji obiecywał w swoim exposé prawie każdy słowacki premier od lat 90.

A co z trasami w kierunku Polski? „Skomunikowanie Słowacji z Polską pozostawia wiele do życzenia, ale jesteśmy zdeterminowani, by to zmienić. Należy jednak mieć świadomość, że realizacja inwestycji zależy od tego, czy znajdą się na to środki w budżecie. Najbardziej zaawansowane prace są na autostradzie D3: odcinek ze Stalitego do granicy z Polską jest już gotowy, a pozostałe są budowane lub trwają prace przygotowawcze” – poinformował DGP resort transportu.

Priorytety transportowe

Im dalej na wschód, tym więcej komplikacji. „Droga ekspresowa R3 na Orawie nie leży w podstawowej sieci europejskich korytarzy transportowych, dlatego na jej budowę musimy szukać innych niż unijne źródeł finansowania” – poinformowało nas ministerstwo. Identycznie wygląda sytuacja na słowackim odcinku szlaku Via Carpatia (droga ekspresowa R4). W najbliższych latach na tej trasie możliwa jest budowa najwyżej pojedynczych odcinków, m.in. obwodnicy Preszowa. Prace projektowe i przygotowanie dokumentacji dla całej reszty trasy są zaawansowane, gorzej z samą budową, na którą najpewniej zabraknie środków.

GP


Efekt nowych fotoradarów: Kierowcy jeżdżą za wolno
28.07.2016
GITD zakończył oplatanie Polski siecią kamer i urządzeń do pomiaru prędkości. Kierowcy z pewnością odetchną. Ale tylko przez dwa lata.
Niezależnie od tego, co sądzimy o fotoradarach, ich obecność sprawia, że zdejmujemy nogę z gazu. Oficjalne statystyki nie pozostawiają złudzeń – w miejscach, gdzie zamontowano urządzenia mierzące prędkość, liczba wypadków wyraźnie spadła. Mogłoby się zatem wydawać, że wszystko (łącznie z budżetem państwa) przemawia za tym, aby system nadzorowany przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego rozbudowywać. Tymczasem do końca 2018 r. na drogach nie pojawi się ani jedno nowe urządzenie.
Obecna sieć, na którą składa się 400 fotoradarów stacjonarnych (na żółtych masztach), 29 mobilnych (zamontowane w nieoznakowanych samochodach GITD), 29 systemów odcinkowego pomiaru prędkości (w pełni działa 17) oraz 20 instalacji wychwytujących przejazdy na czerwonym świetle, jest traktowana jako zakończony projekt unijny. Jego realizacja kosztowała łącznie 190 mln zł, z czego ponad 160 mln otrzymaliśmy z Brukseli.
GITD przyznaje, że szykuje nowy program, jednak pierwsze jego efekty kierowcy odczuliby najwcześniej za dwa i pół roku. – Projekt potencjalnie byłby realizowany w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko na lata 2014–2020. Jeżeli doszłoby do jego wdrożenia, nowych fotoradarów można się spodziewać pod koniec 2018 r. – zdradza Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) w GITD.

Jednak nawet ta odległa data wydaje się dość optymistyczna. W grę wchodzą bowiem nie tylko długotrwałe procedury przetargowe i analizy dotyczące miejsc, gdzie nowe urządzenia powinny się pojawić. Sam inspektorat wskazuje, że rozwój systemu jest uzależniony m.in. od jego zasobów kadrowych (im więcej urządzeń, tym więcej ludzi trzeba do ich obsługi). Do tego dochodzą planowane zmiany organizacyjne – rząd chce, by fotoradary (a więc cały system CANARD) przeszły pod kontrolę policj, co automatycznie oznaczałoby też inny model funkcjonowania GITD.

Kierowcy jeżdżą za wolno

W miejscach, gdzie GITD zainstalował klasyczne fotoradary, odcinkowy pomiar prędkości albo urządzenia kontrolujące wjazd na czerwonym świetle, liczba wypadków spadła o 37 proc.

Dotarliśmy do danych pokazujących efekty funkcjonowania systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym w I półroczu 2016 r. Dzięki nim po raz pierwszy widać, jaki wpływ na statystyki miało uruchomienie w listopadzie ubiegłego roku nowych gadżetów inspekcji, takich jak odcinkowy pomiar prędkości.

Przez sześć miesięcy inspektorzy z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (CANARD) odnotowali 625 tys. naruszeń. Część zdjęć z fotoradarów trzeba było odrzucić, gdyż nie nadawały się do dalszego procedowania, np. gdy sfotografowano pojazd cudzoziemca, zdjęcie było nieczytelne, lub gdy chodziło o pojazd uprzywilejowany. Po ich weryfikacji wygenerowano 444 tys. wezwań do kierowców i wystawiono 214 tys. mandatów (w tej liczbie mogą się znaleźć mandaty za wykroczenia popełnione jeszcze w 2015 r.).

To oznacza zmianę spadkowego dotychczas trendu. W całym 2014 r. inspektorzy poddali weryfikacji 1,5 mln naruszeń, co skutkowało wysłaniem ponad 835 tys. wezwań do kierowców. W ubiegłym roku wychwycili już tylko 1,1 mln wybryków kierowców, w efekcie czego do właścicieli pojazdów wysłano 688 tys. wezwań. Jeśli w II półroczu liczby z pierwszej części 2016 r. się powtórzą, inspektorzy pobiją rekord wygenerowanych wezwań sprzed dwóch lat.

Przed końcem 2015 r. GITD nie używał jeszcze nowych instalacji, czyli systemu odcinkowego pomiaru prędkości (section control) i urządzeń wyłapujących wjazd na czerwonym świetle (red light). Gdyby nie one, zamiast o wspomnianych 625 tys. naruszeń kierowców mówilibyśmy raczej o 522 tys. Nowe gadżety inspekcji podpompowały statystyki: dodatkowe 59 tys. przypadków dotyczyło niestosowania się do sygnału świetlnego, a 44 tys. to przekroczenia prędkości ujawnione przez system section control.

Najwięcej naruszeń związanych z wjazdem na czerwonym świetle odnotowały systemy typu red light w miejscowościach: Jabłonna (10,1 tys. naruszeń), Mroków (7,4 tys.) oraz Komorniki (7,1 tys.). Z kolei odcinkowy pomiar prędkości jest najskuteczniejszy na odcinkach dróg w Lubinie (13,1 tys. naruszeń), Karniewie (7,4 tys.) i na odcinku między miejscowościami Krościenko Wyżne a Iskrzynia (4,6 tys.). Jeśli zaś chodzi o klasyczne, stacjonarne fotoradary umieszczone na przydrożnych masztach, to kierowców najczęściej uwiecznia ten umieszczony w miejscowości Gaj (19,2 tys.). Za nim są urządzenia w Krzywanicach (14 tys.) i Nowej Bukówce (13,8 tys.).

Tam, gdzie działają urządzenia CANARD, robi się bezpieczniej. Liczba wypadków spadła o niemal 37 proc. w porównaniu z okresem, gdy rejestratorów tam jeszcze nie było. To jeszcze nie wszystko. Policja wskazuje, że na odcinkach dróg, gdzie pojawił się odcinkowy pomiar prędkości, kierowcy zaczęli jeździć... zbyt wolno. – Z naszych obserwacji wynika, że spora grupa kierowców, widząc tablice informujące o odcinkowym pomiarze, zaczyna mocno hamować i poruszać się z prędkością np. 40–50 km/h, mimo że na niektórych kontrolowanych odcinkach mogą się poruszać np. 90 km/h.

GP

 

Jeździsz autem służbowym? Twój pracodawca sprawdzi jak je traktujesz
5.07.2016
Suchar krążący wśród kierowców od lat: „Jaki samochód podjedzie pod każdy krawężnik? Służbowy!”. Śmieją się z niego prawie wszyscy. Wyjątek stanowią właściciele firm, które posiadają floty – i to niezależnie od liczby aut.

Nieograniczony apetyt na paliwo, klocki i tarcze hamulcowe zmieniające się w pył trzykrotnie szybciej niż zakładają ich producenci, opony tracące bieżniki w tempie znanym z wyścigów F1, przeguby i amortyzatory wymieniane częściej niż podczas Rajdu Dakar. A do tego reflektory, zderzaki i felgi uszkadzane niemal non stop w związku ze stłuczkami. I baki, w których wir gości na co dzień. To często szara rzeczywistość w przypadku samochodów firmowych.
 
Oczywiście dużym uproszczeniem byłoby twierdzić, że każdy pracownik korzystający z auta służbowego je torturuje, jednak z pewnością niewielu z nich dba o nie tak, jak o swoje własne. Tę teorię potwierdzają wypowiedzi i przechwałki przedstawicieli handlowych, które można znaleźć na forach dyskusyjnych lub portalach społecznościowych.

Wielki brat patrzy

Nawet jeśli nie mówimy o grzechach, co raczej grzeszkach kierowców, to jednak coraz więcej firm decyduje się na to, by walczyć z niechlubnymi przyzwyczajeniami pracowników. Z pomocą przychodzą im systemy oparte o telematykę i monitoring aut firmowych, które dzięki temu, że monitorują lokalizację auta nie tylko pozwalają na sprawdzanie jak pracownicy wywiązują się z powierzanych im zadań – np. czy odwiedzają wszystkie miejsca, które mają w planie, ale także – jak traktują auta, którymi jeżdżą. Coraz więcej menedżerów flot zdaje sobie bowiem sprawę z tego, że umiejętnie motywując kierowców, mogą w znacznym stopniu obniżać koszty obsługi floty. firma która w ostatnim czasie wprowadziła na rynek usługę NaviExpert Telematics, wykorzystującą urządzenia wpinane do gniazd OBDII w samochodach. Urządzenia przekazują do systemu zarządzania flotą informacje o lokalizacji samochodów, średniej prędkości, z jaką poruszają się auta oraz dynamice jazdy, a także informacje o tym, czy kierowcy korzystają z pojazdów służbowych w godzinach pracy, czy poza nimi. Administrator floty w panelu widzi zarówno aktualną pozycję auta, jak i wcześniej przebyte trasy. Ma też wgląd w dane dotyczące tego, czy kierowcy podróżują zgodnie z przepisami oraz ekonomicznie – czyli czy unikają gwałtownych hamowań i przyspieszeń.

GP


[ podstrona 7 z 21   początek ... | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | ... koniec ]

• Logowanie
Login   Hasło     przypomnij hasło
start | szukaj | aktualności | o nas | zapisz się | przypomnij hasło | przyklej kartkę | ochrona prywatności | reklama | zasady działania portalu | regulamin | cennik | kontakt |
Copyright © TwojaRejestracja.pl. All rights reserved